KUBA – KRÓLOWA KARAIBÓW

             KUBA – KRÓLOWA  KARAIBÓW


Kuba
jest największą wyspą na Morzu Karaibskim. Kształtem przypomina krokodyla.  Nie jest dużym krajem z powierzchnią ok. 110 tys. km.2, ale ma bardzo urozmaicone ukształtowanie terenu. Zachodnia część to płaskie, uprawne tereny Doliny Vinales z plantacjami tytoniu, z którego wyrabiane są najlepsze na świecie cygara, będące  znakomitym towarem eksportowym.
Centralna część jest pofałdowana z plantacjami  trzciny cukrowej, a na zboczach wzgórz uprawia się doskonałą kawę.
We wschodniej części wyspy rozciągają się wysokie góry Sierra Maestra dochodzące do 2 tys. metrów wysokości, które były kryjówką rewolucyjnej armii Fidela Castro.

Kuba podobnie, jak całe Karaiby słynie z przepięknych plaż.

W 1492 roku do Baracoa na wschodzie wyspy dotarły statki hiszpańskich konkwistadorów z Krzysztofem Kolumbem, szukając nowej drogi z Europy do Indii.

Hiszpanie skolonizowali całą wyspę i podporządkowali sobie Indian Tainów, Karaibów i Sibonejów, a w XVII i XVIII wieku Kuba stała się najważniejszym ośrodkiem handlu niewolnikami z Afryki
potrzebnymi na plantacje trzciny cukrowej.

Kuba stała się bazą dla hiszpańskiej konkwisty w całym Nowym Świecie,  w tym
dla Hernando Corteza do podboju Państwa Azteków, a później po zajęciu przez Hiszpanów nowych terenów – do podboju przez Francisco Pizarro i Diego de Almagro ogromnego Imperium Inków.

Podróż na Kubę to podróż w czasie. Rewolucja Kubańska sprawiła, że czas na niej się zatrzymał. Dzięki temu odnajdziemy tu atmosferę minionych wieków, mieszankę kulturową i  rasową oraz wspaniałe,
choć podniszczone, ale  odrestaurowywane miasta kolonialne wpisane  na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Największe miasta Kuby to stolica Hawana, a szczególnie Havana Vieja, czyli Stara kolonialna Hawana. Inne duże miasta to: Pinar del Rio, Santiago de Cuba, urokliwy Trinidad, Cienfuegos – perła południa”, HolguinGuantánamoSanta Clara.

Na Kubie panuje klimat podrównikowy, z przeciętną sumą opadów 1000–1500 mm. Pora deszczowa występuje między majem a październikiem. Średnie temperatury wynoszą w styczniu 20–24 °C, w gorącym sierpniu 25–28 °C. Jesienią dość często występują huragany.

Kuba stała się w ostatnich latach bardzo modnym kierunkiem turystycznym i należy ją odwiedzić  jak najszybciej przed nadchodzącymi zmianami, które zapewne bezpowrotnie odmienią jej niepowtarzalny, cudowny charakter.

    Na Kubę warto przyjechać samodzielnie, bez biura podróży, które ogranicza
    i „zamyka” turystów w stworzonych dla nich sztucznych enklawach, będących     
    luksusowymi ośrodkami „all inclusive”, ale oni nie zobaczą prawdziwej Kuby !


                                  Bogusław Kołodziejczyk –  podróżnik, fotograf, backpacker


 

 

Kuba – królowa Karaibów

Podróż na Kubę okazała się nie tak prosta, jakby się mogło wydawać. Leciałem z

moim przyjacielem i niejedną podróż odbyliśmy już razem, więc dwóch

podróżników i w sumie spore doświadczenie. Tym razem jednak spotkało nas

wiele nowych sytuacji. Bilety kupiliśmy w promocyjnej cenie z dwoma

przesiadkami we Frankfurcie i Toronto, co wydłużało podróż, do tego

zaskoczyła nas zima i już z Warszawy wylecieliśmy z opóźnieniem i z obawami

czy zdążymy na kolejne loty do Toronto i do Hawany. Był luty 2013 roku. Za

Atlantyk zawsze latamy zimą. Do Toronto przylecieliśmy na styk. Samolot do

Hawany był już po odprawie bagażowej i kiedy zdyszani dotarliśmy do bramki –

„gatu” kończyła się odprawa biletowa pasażerów. Mogliśmy jeszcze wejść na

pokład samolotu, ale kapitan nie zgodził się nas zabrać bez bagażu, który nie

dotarł jeszcze za nami. Takie przepisy, że bagaż leci z pasażerem.

Patrzyliśmy tylko, jak nasz samolot kołuje i odlatuje. No to zostaliśmy w

Toronto z bagażem podręcznym, małym plecakiem, z którym nigdy się nie

rozstaję.

Air Canada zapewniły nam nocleg w hotelu przy lotnisku oraz talony na dwa

posiłki. Następny lot do Hawany za 24 godziny o 16 –tej. Jeden raz na dobę.

Po śniadaniu chcieliśmy pojechać do miasta, zobaczyć słynny budynek – wieżę

telewizyjną Sky Tower w Toronto, ale po wyjściu z hotelu uderzyło w nas tak

lodowate powietrze arktyczne, że resztę dnia spędziliśmy w pokoju Po prostu

zmroziło nas, a nie byliśmy przygotowani, w końcu lecieliśmy na Kubę.

Cóż taki los podróżnika – „nigdy nie wiesz, co cię czeka”, jak mówił Anthony

Bourdain. Trzeba było lecieć z biurem podróży to by było wygodniej i na czas,

pilot by wszystko załatwił, czekałby rezydent i grzecznie z całą grupą

pojechalibyśmy do 5-cio gwiazdkowego hotelu „all inclusive” w Varadero, ale to

nie dla nas, więc znosimy wszystkie trudy z godnością podróżników. Poza tym

lecimy zawsze na trzy – cztery tygodnie lub dłużej i penetrujemy kraj,

podróżujemy z lokalsami, mieszkamy u nich i widzimy o wiele, wiele więcej niż

„turysta 5-cio gwiazdkowy”, który najczęściej nie wychyla nosa poza kompleks

hotelowy, plażę restaurację z darmowymi drinkami, często bardzo marnymi, ale

przecież zapłacił, więc trzeba korzystać – taki jest nonsens all inclusive.

No więc czekamy w cieplutkim pokoiku na lot do Hawany.

Od dwóch godzin jesteśmy już na lotnisku, przechodzimy wszystkie kontrole i

jesteśmy już w samolocie. Samolot kołuje, zatrzymuje się na pasie i nagle

 

oblewają nas pianą, następnie leją wodę na kadłub samolotu, a kapitan

informuje pasażerów, „przechodzimy procedurę odmrażania samolotu”. Dobre,

nasz samolot zamrożony. Strach lecieć !

Ciekawe nowe doświadczenie. Sama podróż jest już przygodą. Drugi dzień, a my

dopiero startujemy z Toronto. Po niecałych czterech godzinach słyszymy głos

kapitana, „rozpoczęta procedura lądowania w Hawanie”. Koła dotknęły płyty,

lekko szarpnęło. Jesteśmy już w Hawanie, co z tego, że po 30 godzinach, ale w

Hawanie !!! na Kubie!!!

Nic nie jest jednak łatwe, to jest „clou podróży”, a tym razem dodatkowo do

komunistycznego kraju, gdzie wszystko jest niewiadome i inne, gdzie mają

swoje zasady, nie koniecznie, jak w normalnym świecie. Co jest normalne w

Warszawie, Frankfurcie czy Toronto, nie jest takie w Hawanie.

Z samolotu idziemy pieszo do terminala, ale gdzie ten terminal ? Wchodzimy do

jakiejś ciemnej budy – baraku, gdzie w półmroku obserwują wszystkich

pasażerów jakieś kobiety i mężczyźni, może to celnicy, żołnierze, tajniacy,

mnóstwo służb mundurowych i cywilnych.

Odprawa paszportowa przy obskurnej budce z porysowaną pleksi i kamerką.

Dużo pytań: cel podróży na Kubę, który raz na Kubie, adres hotelu w Hawanie,

na jak długo, proszę spojrzeć w kamerę, proszę jeszcze raz spojrzeć, pstryk

zdjęcie, stempel, proszę dalej.

Teraz kontrola celna: proszę otworzyć bagaż, plecak podręczny i widzę

przerażenie w oczach celnika, kiedy zobaczył aparat fotograficzny mojego

kumpla. Najnowszy model Canona, a do tego jeszcze ogromny teleobiektyw.

No to koniec, mają szpiega. Ja przeszedłem kontrolę, a on zginął za jakimiś

drzwiami na ponad dwie godziny.

Nie jest łatwo podróżować samemu. Może lepiej z biurem podróży bez

kłopotów i łatwiej. Nie to nie dla nas, a do tego ile wrażeń byśmy stracili i nie

byłoby o czym opowiadać, więc czekam na mojego towarzysza niedoli, chodzę

po lotnisku, pytam się o niego, ale nikt nic nie wie. „Espero” – czekaj. Czekam.

Czekam też na nasz bagaż główny, kolejni pasażerowie zabierają swój bagaż i

odchodzą, a naszego bagażu wciąż nie ma. Kapitan wczoraj powiedział, że

bagaż leci z pasażerem, więc gdzie nasz bagaż do cholery? nie ma bagażu , nie

przyleciał. No to jak to, kapitan skłamał. To nie mogliśmy wczoraj przylecieć bez

bagażu skoro przylecieliśmy dzisiaj bez niego, co jest grane ? Gdzie my

jesteśmy ?

Dobra na Kubie, a tu są inne zasady. Spoko. Wszyscy już opuścili „barak –

terminal”, a ja nadal czekam.

 

W końcu puścili Ryśka, przemaglowali go, spisali protokół. Okazało się, że nie

jest szpiegiem, a może przeszedł na ich stronę i teraz jest ich szpiegiem i

dlatego go puścili. To będę podróżował dalej ze szpiegiem !

Cholera muszę na niego uważać !

W drodze z lotniska do Hawany znowu kontrola. Musimy się chyba do tego

przyzwyczajać. Zaglądają do samochodu, legitymują kierowcę, dokąd jedziesz,

a to kto – niby to my turyści. Dla mnie to sam milicjant jest podejrzany, ale

lepiej się nie odzywać. W końcu możemy jechać. Pan milicjant dostał w łapę.

Okazuje się, że problem był taki, że jechaliśmy prywatnym samochodem, do

tego obcokrajowcy.

Przed północą dojechaliśmy do naszego „casa particular”, czyli prywatnego

domu z pokojami dla gości, na co w ostatnich latach łaskawie zezwoliło

obywatelom kubańskim dobre komunistyczne państwo. 40 godzin i już

jesteśmy !

Nie ma co narzekać, przecież jesteśmy w końcu na Kubie !

Jutro zaczynamy zwiedzać Hawanę, ale nie mamy się w co przebrać. Wszystko

zostało w bagażu, którego nie ma. No to przepiereczka, jest gorąco i można

założyć mokre, szybko wyschnie.

Na bagaż czekaliśmy jeszcze cztery dni. Wszystko w plecaku było powywracane.

Czego szukały te „ciemne typy” z lotniska, nie wiadomo, bo nie wierzę, że

bagaż utknął w Toronto, a nie był kontrolowany w Hawanie.

Dobrze, że to co najważniejsze zawsze mam przy sobie w podręcznym: aparat z

kartami, zapasową baterię i ładowarkę, dokumenty, żółtą książeczkę szczepień i

pieniądze.

Podróż na Kubę to podróż w czasie do lat 50-tych i 60-tych XX wieku. Można

zobaczyć na żywo to, co pokazują plany filmowe np. przejechać się, jak Al

Capone starym Oldsmobilem albo Cadillakiem i spacerować na ulicy wśród

uśmiechniętych, życzliwych Kubańczyków.

„Powitanie na lotnisku”, to był koszmarny wyjątek.

W Starej Hawanie, czyli La Habana Vieja podążam śladami Hemingway’a.

Odwiedzam bar, przy którym cały czas siedzi Ernest, piję z nim jego ulubionego

drinka „dajquiri”.

Wersja Hemingway’a – Papa Doble z podwójną ilością rumu.

Bar „El Floridita” przyciąga swoją magią tłumy turystów.

Każdy chce w końcu spotkać Hemingway’a i strzelić sobie z nim selfi.

 

Ernest Hemingway spędził na Kubie 20 lat. Po Hawanie krążył od baru do baru.

Znane jest jego powiedzenie: „My mojito in la Bodeguita, my daiquiri in el

Floridita”. Teraz i ja poszukam baru La Bodeguita, żeby spróbować mojito !

W Hawanie i na całej Kubie można też spotkać na każdym kroku inną ikonę

Kuby i świata – El Comandate, czyli Che Guevare – symbol Rewolucji

Kubańskiej.

Powszechne i śmieszne są ciągle wszechobecne hasła rewolucyjne,

przypominające nam nasze hasła w Polsce, na szczęście już z lat minionych

takie, jak:

„Rewolucja silna i zwycięska. Naprzód !”

„Ojczyzna, albo śmierć”, „Na zawsze El Comandante”, itp.

Częste są też plakaty Fidela i Raula Castro.

Hawana zachwyca swoją wspaniałą architekturą kolonialną. Znajduje się na

liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego UNESCO. Jest jak stara dama,

chociaż ma swoje lata, to nadal jest urocza i piękna. Wiele zrobiono w ostatnich

latach, żeby przywrócić Hawanie jej dawny blask.

Po Kubie podróżowaliśmy wynajętą KIA Picanto. Przejechaliśmy całą wyspę z

zachodu na wschód ok. 1500 km.

Zaczęliśmy od Doliny Vinales na zachodzie – najpiękniejszej na Kubie,

otoczonej magicznymi mogotami – ostańcami wapiennymi, ( jak w naszym

Ojcowie ), ale Vinales i mogoty są większe, a cała dolina szeroka. To tu uprawia

się najlepszy tytoń na świecie do produkcji najbardziej poszukiwanych i

cenionych przez palaczy kubańskich cygar, najlepszego towaru eksportowego

Kuby.

Kuba przypomina kształtem aligatora, a przez jej środek z zachodu na wschód

prowadzi jedna główna droga, zwana szumnie autostradą z licznymi dziurami i

zniszczoną nawierzchnią.

Żeby obcokrajowiec mógł prowadzić samochód musi mieć Międzynarodowe

Prawo Jazdy, to też relikt komunizmu. Kiedyś dokument ten obowiązywał we

wszystkich państwach Układu Warszawskiego. Pozostał do dziś tylko na Kubie,

a Układu Warszawskiego już dawno nie ma. Skończyła się też przyjaźń Kuby z

ZSRR, Polską i innymi byłymi państwami Bloku Wschodniego po Solidarności i

upadku Muru Berlińskiego.

 

Samochód dał nam swobodę podróżowania po całej Kubie i możliwość

poznawania kolejnych zaczarowanych miejsc, cudownych miast kolonialnych:

Pinar del Rio, Santiago de Cuba, w którym rozpoczęła się Rewolucja Kubańska i

perłę kolonialnej architektury – Trinidad.

Byliśmy w Guantanamo, ale nie w Bazie Wojskowej USA i w Baracoa na

wschodzie wyspy, pierwszej osadzie Indian Taino, do której dotarł Kolumb i

zachwycił się urodą wyspy – nazwał ją najpiękniejszą na Ziemi. Tutaj też

Tainowie stawili pierwszy opór konkwistadorom hiszpańskim. Stąd też Diego de

Velazquez po pokonaniu Indian wyruszył na podbój wyspy.

Podróżowaliśmy poza trasami wycieczek biur podróży. Mieszkaliśmy u

Kubańczyków, bywaliśmy zapraszani do ich domów. Tego nie doświadczy nigdy

zorganizowany turysta. Właśnie dlatego podróżujemy samodzielnie.

Wyjątkowym miejscem jest Bazylika El Cobre, którą odwiedził w 1998 roku Jan

Paweł II, pierwszy papież na Kubie, w kraju komunistycznym. Spotkał się z

Fidelem Castro u schyłku jego rządów dyktatorskich. Nastąpiła odwilż i Fidel

tym wydarzeniem uchylił drzwi Kuby na świat, przez 50 lat szczelnie zamknięte.

Na spotkaniu z papieżem na Placu Rewolucji w Hawanie było milion

Kubańczyków, co po 50 latach izolacji i wychowaniu w duchu komunizmu, bez

Boga było niezwykłe. Fidel Castro nawet od papieża przyjął na prywatnym

spotkaniu łańcuszek z krzyżykiem.

Fidel Castro już nie żyje. Kuba się zmienia. Obawiam się, że niedługo nastąpi

odwilż stosunków z USA, a kiedy zaczną na Kubę przyjeżdżać masowo jankesi to

zacznie rządzić dolar, Amerykanie wykupią stare samochody, symbol kubańskiej

ulicy i wszystko się zmieni … na gorsze, nowe.

Kubo pozostań jaka jesteś !

Dodaj komentarz